Chwalmy Pana. I Panią! Mężczyźni! Komplementujcie swoje partnerki!

Mężczyźni to urodzeni egoiści?

Tak mi od lat wbija do głowy ciotka. Twierdzi, że tak po prostu jest, cecha nieusuwalna, najprawdopodobniej pojawia się już w łonie matki, wraz z przyrodzeniem. Nic z tym nie można zrobić, tylko zaakceptować i pokochać. A nie jest przypadkiem tak, że to właśnie ciotki i matki wychodzące z takiego założenia, owych egoistów hodują?

Ciotka też mówiła, że mężczyźni lubią być chwaleni. A zadaniem kobiet jest im tych pochwał dostarczyć. Nie jest to jakieś skomplikowane zadanie, w zasadzie całkiem do spełnienia, tylko że niech to działa w dwie strony. Ja też lubię być chwalona. Inne kobiety zapewne również. Ale może żadne ciotki nie mówiły tego chłopakom? W takim razie niech ja będę taką ciotką.

Nie podoba mi się założenie, według którego mężczyzna jest miły tylko wtedy, gdy kobieta zaspokoi wszelkie jego potrzeby. Założenie, że facet z natury jest egoistą i że trzeba go chwalić na każdym kroku, żeby czuł się doceniony, to jakby z pobłażaniem traktować jego naturalne upośledzenie. Aż kusi, żeby do tego zrobić głupią minę i wyszeptać “Cicho, to wariat!”. Nie sądzę, żeby któryś z panów chciał być tak postrzegany.

Wracając do pochwał kobiecych dokonań, na tapetę weźmy wyczyny kulinarne. Ja się na tym nie znam, ale od koleżanek słyszałam, że mężczyźni kobiet nie chwalą. Mało tego, kobiety same się nie potrafią chwalić: “a bo miałam taki przepis, ale nie wyszło”, “ostatnim razem wyszło lepiej”, “nie umiem dobrze doprawić, wersja Helenki lepiej smakuje”, “coś za mało słone chyba”, “niby dobre, ale dziwna konsystencja”. Bohaterze domu! Przecież ona to nie po to mówi, żebyś przytaknął! Ty masz w tym momencie zaprzeczyć! Powiedzieć jaki to pyszny, ciekawy, dobrze skomponowany i zapewne zdrowy posiłek. A on milczy. Czy ty wiesz człowieku ile czasu i pracy, w tym wysiłku intelektualnego, kosztuje przygotowanie jednego, dobrze zbilansowanego według współczesnych fit-trendów, obiadu? Toż to cały projekt jest! Ona chce żebyś się zdrowo odżywiał, musi najpierw znaleźć przepis, wybrać odpowiednich dostawców (dobra gospodyni ma już sprawdzonych, ale to lata doświadczeń, prób i błędów), przygotować i na końcu food design, ułożyć tak, żeby się prezentowało, żeby można było zrobić zdjęcie, które po nałożeniu odpowiednich filtrów upiększających będzie nadawało się na portale społecznościowe. Kto wie, czy nie stąd właśnie wziął się ten trend fotografowania pożywienia? Przecież gdyby kobiety były doceniane w domu, nie musiałyby nagminnie szukać pochwał w internetach.

A jego irytują te wszystkie zdjęcia jedzenia, że po co to, w domu ma też ładne i nawet smaczne dania. Tak sobie myśli, bo głośno nie mówi nic. Je i milczy. Ewentualnie skrytykuje, gdy coś diametralnie odbiega od tego, co gotowała mu w dzieciństwie mamusia.

Jak zatem udekorować stół, gdy mężczyzna z którym jadasz, milczy?

Recepta jest bardzo prosta, do tego sprawdzona. Udekorować rachunkiem. Należy szanownemu mężowi, narzeczonemu, czy też absztyfikantowi wystawić rachunek za zjedzony posiłek. Człowiek jest podejrzliwy w stosunku do tego co dostanie za darmo, nie docenia tego. A gdy pójdzie do restauracji, zapłaci konkretne pieniądze, to i zaraz wszystko wydaje mu się smaczniejsze.

Moja znajoma przez cały okres trwania małżeństwa nie doczekała się pochwał za swoje kulinarne starania. Im bardziej się starała, tym głośniej on milczał. Znajomi chwalili, on milczał uparcie. Jej pasja do gotowania rosła, jednocześnie w wyniku niedocenienia, miłość do męża gasła. Rozwiodła się i założyła knajpę. I zdarzył się cud. Okazało się, że były mąż bardzo cenił i lubił kuchnię swojej byłej już żony, tylko przez kilka lat nie przyszło mu do głowy, żeby o tym wspomnieć. Ale miał tego farta, że mimo rozwodu, ona wciąż dla niego gotowała, z tą drobną różnicą, że teraz za pieniądze, jak dla każdego innego klienta. Jako mąż “on był stały, tylko one się zmieniały”, jako klient pozostał wierny. Przychodził, kupował, płacił i wychwalał pod niebiosa.

Być może rachunek za przygotowanie posiłku to najlepsza dekoracja stołu, przy którym zasiada milczący partner. W najgorszym wypadku wykrzyknie coś oburzony, ale przynajmniej przestanie milczeć.

Oczywiście nieładnie jest generalizować. Ja się co prawda na tym nie znam, ale od koleżanek słyszałam, że są tacy, którzy mieli właściwe ciotki i potrafią docenić i pochwalić kuchnię swojej wybranki. Dla takich najlepszą dekoracją do stołu niech będzie uśmiechnięta twarz siedzącej po drugiej stronie stołu koordynatorki projektu “obiad”.

Share on Facebook0Tweet about this on TwitterEmail this to someone

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close