Modna kuchnia, czyli co jest git w świecie fit

Nie ma wątpliwości, że fitlifestyle jest ostatnio modny. Kto nie wierzy, pewnie nie ma Instagrama. Tam aż się roi od mniej lub bardziej wartościowych profili wysportowanych dziewcząt i umięśnionych chłopaków. Chwalą się nie tylko sylwetką, ale też swoimi treningowymi osiągnięciami oraz tym, co zjedli przed wylaniem hektolitrów potu i jakim pożywieniem bądź napojem ten ubytek uzupełnili. Wertując, a może raczej przesuwając, bo o Instagramie mowa, kolejne profile można się zorientować, że moda wchodzi też do kuchni. I nie mam na myśli fartuszka skrojonego na miarę, z fantazyjnym wzorem czy personalizowanym napisem. Mam na myśli lodówkę, a dokładniej to, co w niej trzymamy. I w niej, i w szafkach kuchennych. Chciałabym więc wywołać do tablicy, a raczej zaprosić na wybieg, kilka modnych produktów spożywczych, bez których obejść się nie może żadna fit laska.

Szałwia hiszpańska

Stawiam pudding chia temu, kto choć raz nie słyszał o małych i magicznych czarnych ziarenkach. Ni to mak, ni to sezam – to właśnie nasiona szałwii hiszpańskiej, popularnie określane jako nasiona chia. Cóż w nich takiego magicznego, że świat fit uznał je za hit? Magiczna jest przede wszystkim ich właściwość do zmiany konsystencji. Pod wpływem wody pęcznieją i stają się doskonałą bazą do przygotowania koktajli, domowych budyniów i innych fit deserów. Nasiona szałwii hiszpańskiej doskonale sprawdzają się jako dodatek do owsianki, zaleca się zalać je mlekiem, wodą bądź jogurtem i odstawić na noc. Są też kolejnym dowodem na to, że w małym ciele wielka moc się czai. Te mikroskopijne ziarna zawierają mnóstwo składników odżywczych – magnez, wapń, żelazo, kwasy omega 3, selen i błonnik to niektóre z nich. A ile mogą zdziałać! Poprawiają energię, dzięki dużej zawartości błonnika usprawniają pracę jelit, dają poczucie sytości, oczyszczają organizm z toksyn, poprawiają stan włosów i paznokci. Istne superfoods! Jeśli więc nie jesteś z chia na „ty” to polecam szybki bruderszaft, najlepiej koktajlem z nasionami szałwii hiszpańskiej.

Mąki bezglutenowe

Jak to właściwie jest z tym glutenem? Ano trochę tak, jak z tym przysłowiowym diabłem co nijak się ma do strasznego wymalowanego stwora. Ktoś gdzieś kiedyś ogłosił, że jedna trzecia ludzkości cierpi z powodu nietolerancji glutenu, bo zły on, rozstraja jelita, nastrój i wyniszcza organizm. A więc wszyscy huzia na Józia i tak Bogu ducha winien gluten stał się istnym spożywczym celebrytą i to z tych kontrowersyjnych! Tak – Bogu ducha winien gluten, bo w rzeczywistości szkodzi on tym osobom, które cierpią na celiakię ( a w Polsce to 1% społeczeństwa) i ci ludzie rzeczywiście muszą wykluczyć z diety produkty zbożowe, przede wszystkim pszeniczne. I co wtedy? I wtedy z pomocą przychodzą właśnie mąki bezglutenowe: ryżowa, gryczana, kukurydziana, z cieciorki, z amarantusa, orzechowa, migdałowa, sojowa czy tapioka. Wypieki na ich bazie będą przede wszystkim bardziej sypkie niż te glutenowe, bo to właśnie nasz celebryta odpowiada między innymi za kleistość ciasta. Nie warto jednak się do nich zrażać, bo stanowią ciekawe i zdrowe zamienniki. Naleśniki gryczane, ciasteczka z amarantusa czy placki ryżowe potrafią zachwycić podniebienia tak samo jak ich glutenowi kuzyni. Nie bójmy się więc ani kulinarnego celebryty, ani jego zamienników.

Amarantus

Wywołanie go do tablicy po mąkach bezglutenowych jest jak najbardziej zasadne, wszak to jeden z nich. Amarantus ma postać drobnych jasnobrązowych nasion. Na rynku szarłat – bo i tak go zwą – dostępny jest w trzech formach: nasion, mąki i poppingu. Te pierwsze dodawane są do dań gotowanych, duszonych i pieczonych, popping (jest preparowany) doskonale uzupełni owsianki czy jogurty bądź mleko. Z kolei mąka amarantusowa nada wypiekom charakterystycznego orzechowego posmaku. I nie myślcie sobie, że szarłat jest znany z tego, że jest znany. Nic podobnego! To prawdziwa bomba białka i żelaza, no i – a niech tam – nie ma nic wspólnego z tym „bandytą” glutenem! W dodatku ma ciekawą historię. Młody nie jest, bo liczy ponad pięć tysięcy wiosen i w swoich najlepszych czasach Indianie darzyli go kultem, tak – kultem! Legenda głosi, że w czasach wojennych do potraw z szarłatem dodawano krew jeńców, co miało z kolei dodawać męstwa spożywającym, sprawiło jednak, że koloniści uznali nasz amarantus za diabelskie ziele i w pień wycięli całe uprawy. Biedak tysiące lat czekał na powrót w wielkim stylu. Skoro już więc jest, dajmy mu szansę!

Fit słodycze

Czego boi się większość mężów (zwłaszcza tych spoza świata fit)? Żony? Teściowej? Przerwy w dostawie prądu podczas finału Champions League? Nie! Ciasta z fasoli! Bo jak ciasto może być z fasoli? Z buraka? Z cukinii? Z marchewki? Z ziemniaka? Ano może i przepisów nań mnóstwo. Powstają już lokale, które specjalizują się w takich właśnie fit wypiekach. Gros z nich robi się właśnie w oparciu o warzywa. Te przede wszystkich nadają konsystencję i, pewnie wielu nie uwierzy, ale… w cieście z fasoli naprawdę nie czuć fasoli, ciasta z cukinii nawet Sherlock Holmes nie podejrzewałby o zawartość cukinii, a brownie z buraka w żaden sposób nie przypomina barszczu – ani smakiem, ani aparycją. W spożywczym konkursie piękności warzywne ciasta bez dwóch zdań są faworytami, jeśli nie pewnymi zwycięzcami. Ich wygląd niczym nie ustępuje tradycyjnym wypiekom – mają piękne kolory (niedowiarku, wygoogluj „ciasto dyniowe” albo „ciasto marchewkowe” i naciesz choć oko, skoro zarzekasz się, że do ust nie weźmiesz), są przekładane kremem, np. na bazie serka naturalnego bądź śmietankowego z dodatkiem miodu, syropu z agawy albo daktyli i ozdobione fantazyjną polewą bądź gustowną posypką np. z migdałowych płatków. A dla fit żon sprytny sposób na fit sceptycznych mężów: podaj, ale nie zdradzaj składu, fasolę i buraka ujawnij dopiero wtedy kiedy zachwyci się i zje.

Odżywki białkowe

Kolejny produkt, który może doprowadzać ludzi do histerycznego krzyku – zwłaszcza tych niebędących specjalistami od nowoczesnej kuchni. Mówisz „odżywka białkowa”, widzisz napakowanego faceta, nienaturalnie umięśnioną kobietą czy sztucznego kurczaka. Tak – różne skojarzenia i stereotypy wiążą się z białkiem, które przecież mamy i w serach, i w jajkach, i w mleku, i w rybach, i w mięsie. Po co nam więc to sproszkowane cudo? Rzeczywiście jest ono przydatne raczej osobom trenującym, bo faktycznie wspomaga budowę mięśni, sprzyja redukcji tkanki tłuszczowej, przyspiesza metabolizm, czyli pełni kilka mądrych funkcji. Jest też małym oszustem, bo w sytuacjach krytycznych potrafi oszukać organizm i poudawać słodycze, dostarczając zarazem mniejszą ilość kalorii niż tradycyjne czekoladki. Stąd też często gęsto odżywki pojawiają się w przepisach na zdrowe ciasta i ciasteczka, udając cukier i dopieszczając podniebienie. Wiedzieć bowiem trzeba, że na rynku dostępne są coraz bardziej fantazyjne smaki odżywek białkowych: banan, czekolada, kokos, pistacja, truskawka, wanilia czy smak ciasteczkowy – przyznajcie, że brzmi dobrze. Podsumowując – można, ale nie trzeba. W umiarkowanych ilościach same zalety, ale niczym odkrywczym nie jest fakt, że co za dużo, to niezdrowo.

Zamienniki cukru

– Zamiast tradycyjnego cukru dodałam ksylitol.
– Ksyli… co?

Znam te dialogi i ten grymas twarzy, jednoznacznie wyrażający podejrzenie, że do ciasteczek, którymi poczęstowałam swojego rozmówcę dodałam jakąś innowacyjną substancję chemiczną, po której oboje zaczniemy świecić i rychło zapełnimy pola na tablicy Mendelejewa. Nawet się nie dziwię, no bo jak to brzmi? Ksylitol, maltitol, erytrol – serio, tego nie wlewa się do baku samochodu? Nie, to się dodaje do potraw bądź napojów i jeszcze oszczędza się na tym kalorie. Te trzy tajemnicze nazwy, a wraz nimi także stewia, to zdrowe zamienniki cukru ( a właściwie też cukry ), pozyskiwane z roślin takich jak: brzoza, kukurydza, grusza, śliwki, maliny, zboża. Ich zaletami jest to, że przy słodkim smaku są dla organizmu bardziej korzystne niż biały cukier. Mają właściwości przeciwpróchnicze, antywirusowe, niższą kaloryczność i niski indeks glikemiczny. Miewają także swoje wady, ale te ujawniają się przede wszystkim podczas nadmiernego spożycia. Wadą może być też cena kilkukrotnie wyższa niż znanych nam od zawsze słodkich, białych kryształków.

To dawka czyni truciznę

Tak wieki temu stwierdził niemiecki lekarz i alchemik – Paracelsus. I miał rację. Plejada fit hitów, którą wypuściłam na scenę to taka lista przebojów, które dla jednych będą korzystne, dla innych nie. W dzisiejszym świecie, wciąż kultywującym piękne ciała, zasadnicze znaczenie przy doborze żywności ma jej wpływ na sylwetkę i samopoczucie. Stąd pogoń za bezglutenowym chlebem, serkiem light i ciastem z cukinii. Przy tym popularnym i w gruncie rzeczy dobrym kierunku myślenia, pamiętać musimy o słowie „równowaga”. Dosypanie do ciasta (zwłaszcza marchewkowego) szklanki erytrolu zamiast szklanki białego cukru będzie dobrym wyborem, ale już skonsumowanie bochenka bezglutenowego chleba na jedno śniadanie – niekoniecznie. Będąc więc fit, nie zapominajmy o tym, żeby być git – zwłaszcza sami dla siebie. I pamiętajmy o Paracelsusie!

Smacznego!

Share on Facebook0Tweet about this on TwitterEmail this to someone

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close