Wygrana walka z depresją? To jest możliwe.

Depresja – ta wciąż nierozumiana przez wielu choroba przeszła w ciągu minionych miesięcy ewolucję z tematu tabu, w kwestię szeroko omawianą. Chorzy na depresję odchodzą nasi idole, czytamy o niej na portalach plotkarskich, jednak walka z chorobą nie dotyczy jedynie abstrakcyjnego świata celebrytów. Swoją historię opowiada Magda – wyjątkowa kobieta, młoda mama, która zwyciężyła z demonami, i która swoim przykładem niesie bardzo ważne przesłanie. DA SIĘ. TO JEST MOŻLIWE

W sieci możemy znaleźć wiele definicji depresji, ale tak naprawdę jedynie osoba, która musiała się z nią zmagać jest w stanie wyjaśnić, jak ciężka jest to walka. „Depresja to choroba straszliwa. Nie ma widocznych objawów, jak grypa czy zapalenie oskrzeli – wyjaśnia Magda. – sprawia ona, że człowiek umiera od środka, z dnia na dzień jego świat wali się w posadach. Często ludzie chorujący na depresję to świetni aktorzy; o swoich potworach nie mówią nikomu. Na zewnątrz wyglądają na spełnionych, szczęśliwych ojców bądź matki, lecz gdy zamykają się za nimi drzwi prywatności, maska spada i ukazuje się oblicze umęczonej cierpieniem jednostki, która błaga o siłę, by zaczerpnąć jeszcze jeden oddech”.

Do odbycia rozmowy dotyczącej tak osobistych zmagań Magdę skłoniły tragiczne zdarzenia ostatnich miesięcy. „Lato rozpoczęło się korelacją dojmującego żalu i smutku, po doniesieniach o stracie ogromnych talentów ze świata muzyki rockowej – wspomina. – Najpierw Chris Cornell, później Chester Benington… wielcy artyści, medialne gwiazdy, lecz przede wszystkim, normalni ludzie, tacy jak Ty czy ja, z całą masą wad, zalet, marzeń i słabości. To słabości właśnie odebrały życie nie tylko dwóm wspaniałym muzykom, lecz również całej masie innych ludzi, o których się nie mówi”. Śmierć ważnych w życiu Magdy artystów sprawiła, że wróciły do niej wspomnienia trudnej przeszłości. „Chester i Chris osierocili swoje dzieci. Ogromnie współczuję im przegranej walki, lecz jeszcze bardziej współczuję ich dzieciom. Dlaczego? Chciałabym, abyście przeczytali list dziecka do matki, która przegrała z depresją. W nim dostrzeżecie odpowiedź”.

“Kochana mamo,

Mam 5 lat i nie umiem zrozumieć, dlaczego przestałaś kłaść mnie do snu. Tata mówi, że byłaś bardzo chora i teraz spędzasz czas między aniołami; już do mnie nie wrócisz. Mówi, że Pan Bóg zabrał cię do siebie. Ale Pan Bóg jest dobry, więc dlaczego miałby cię zabierać? Byłaś niegrzeczna? A może ja byłam, że mi ciebie zabrał?

Mamo, strasznie tęsknię za tobą. Tata cały czas płacze. Co wieczór pije ten śmierdzący sok, podobno pomaga mu zasnąć. Pisze mi bajki, w których występujesz jako aniołek. Mówi, że jesteś cały czas obok mnie, ale gdy budzę się w nocy, to nie ma cię w moim pokoju, mamusiu.
Dzieci w przedszkolu zaczęły pytać, gdzie jesteś. Tata szybko odpowiedział, że chorujesz i nie jesteś w stanie odprowadzać mnie ani odbierać. Ale ciebie już nie ma. Dlaczego tata kłamie?

Mam już 6 lat. Moczę się w łóżku i wyrywam sobie włosy z głowy. Nie wiem, dlaczego to robię. Do taty przychodzi jakaś pani. Przyprowadza ze sobą córeczkę. Jest młodsza ode mnie, ale bardzo ją lubię. Tata zaczął się nawet śmiać! Cieszę się, bo już nie pije tych śmierdzących soków co wieczór. Tęsknię za tobą, mamo. Chciałabym, żebyś poznała E. Na pewno byście się polubiły.

Mam 7 lat. Ta pani, która przychodziła do taty zamieszkała z nami. E., też tu jest, dzielę z nią pokój. W., kupuje mi lalki, ale nie lubię ich. Są brzydkie. Ty wiedziałaś, że wolę dinozaury! Wcale nie chcę tych okropnych lalek! Tata krzyczy na mnie, że niszczę prezenty od W. Wcale mnie nie słucha, gdy mówię, że ty byś mi takich nie kupowała.

Mam 8 lat. W., urodziła dziecko. Cały czas wrzeszczy, ślini się i śmierdzi. Tata tylko nią się zajmuje. W., i ten mały bachor ukradli mi tatę. Czy to też sprawka Pana Boga?

Mam 11 lat. Notorycznie obgryzam paznokcie i płaczę za tobą nocami. W., i tata każą mi zajmować się siostrą, ale ja nie chcę. Wolałabym, żebyś tu była.

Mam 14 lat. Nie wierzę w Boga. Nienawidzę go! Dlaczego mi ciebie zabrał?! Dlaczego?! Mamo, a może ty odeszłaś, bo mnie nie chciałaś? Czy coś było ze mną nie tak? Nie byłam dla ciebie wystarczająco dobra? Buntuję się, nie chcę chodzić na religię. Tata robi mi o to awantury.

Skończyłam 16 lat. Wiecznie kłócę się z W. Próbuję być inna niż byłam, bo wcale nie jestem fajna. Jak ludzie mogą mnie lubić, skoro nawet ty mnie nie chciałaś? Nie podoba mi się życie z tatą i z W. Tata w ogóle o tobie nie mówi, zachowuje się tak, jakby zapomniał. Zapomniał o tobie, rozumiesz? Jego też nienawidzę! Ty mnie zostawiłaś, a tata zapomina. Jest zbyt zajęty W., i jej bachorem. Na mnie cały czas krzyczy. Wcale nie mam ochoty go oglądać. Wychodzę z domu, zaczęłam palić papierosy, sięgnęłam po pierwszy alkohol. Znalazłam towarzystwo w subkulturze punk. Oni też nie mają rodzin, ale mają siebie nawzajem. Jestem taka, jak oni.

Mam 17 lat. Jestem nikim. Nigdzie nie pasuję i nigdzie nie czuję się dobrze. Nie mam koleżanek, raczej samych kolegów. Nie lubię kobiet. Dalej płaczę po nocach. Myślę, że moje życie nie ma sensu. Tata ma mnie gdzieś, a ty mnie zostawiłaś. Boże, to tak bardzo boli… ale znalazłam lekarstwo na ten ból. Wiesz, mamo, jak biorę żyletkę i przecinam skórę, to moje wnętrze przestaje dokuczać. Na chwilę. Dlatego muszę robić nowe szramy. Mam brudną krew i brzydzę się jej.

Mam 19 lat. Właśnie dowiedziałam się, że wcale nie zmarłaś na zawał serca, tylko popełniłaś samobójstwo. Powiesiłaś się w stodole. Zostawiłaś mnie. Jak mogłaś, do kurwy nędzy, zostawić mnie samą?! Jak mogłaś zrobić to własnemu dziecku?! Podobno tak bardzo cieszyłaś się z moich narodzin… w ogóle w to nie wierzę! Nie kochałaś mnie. Gdybyś mnie kochała, byłabyś tutaj ze mną. A ojciec? Okłamywał mnie przez całe życie. Nie, nie od niego dowiedziałam się, co się z tobą stało. Jesteście siebie warci – duet tchórzy, którzy nie potrafią spojrzeć w twarz własnej córce. Nienawidzę was! Nienawidzę!

Mam 20 lat i nie mogę żyć pod jednym dachem z tymi ludźmi. Z ludźmi, którzy mi ciebie zabrali. Długie miesiące dusiłam w sobie całą nienawiść i złość, ale dłużej nie umiem. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy, zostawiłam list i uciekłam. Nie chcę ich dłużej oglądać.

Mam 21 lat. Zachorowałam na raka. Jutro będę mieć operację, wiesz, mamo? Boże, tak bardzo potrzebuję żebyś potrzymała mnie za rękę! Tak bardzo się boję…
Już po operacji. Mamo, to tak strasznie boli… zrób coś, żeby już nie bolało… lekarze mówią, że wyjdę z tego, ale ja wcale nie chcę. Nie chce mi się żyć…

Mam 22 lata. Coraz mocniej popadam w alkoholizm. Sięgam po narkotyki. Nie radzę sobie, mamo. Chociaż pogodziłam się z ojcem, zaakceptowałam jego życie z W., i całym sercem pokochałam najmłodszą siostrzyczkę, czuję się tak, jakby coś pożerało mnie od środka. Mamo, gdzie byłaś, gdy dostałam miesiączkę? Mamo, gdzie byłaś, kiedy przeżyłam swój pierwszy raz? Może miałaś rację, mamusiu? Może życie jest tak okropnym pasmem cierpienia, że nie warto go ciągnąć? Nic mi nie wychodzi. Ponoszę klęskę za klęską. Nie lubię siebie i nie lubię ludzi. Nie chce mi się wstawać z łóżka. Po co? Czy to ma jakikolwiek sens? Wegetowanie w czterech ścianach? Chodzę do pracy, żeby nie myśleć. Piję, żeby nie myśleć. Nie umiem się cieszyć więc wciągam od czasu do czasu, żeby wybudzić w sobie entuzjazm, ale to nie jest dla mnie. Rzeczywistość boli mnie wystarczająco, by jeszcze dokładać sobie na zjazdach. Ta krótka chwila uniesienia nie jest dla mnie. Zastanawiam się, dlaczego rak mnie nie zabił. Mógł. Wtedy wszystko byłoby prostsze…

Mam 23 lata. Umieram. Spadam w rozkoszną ciemność, gdzie już nic nie boli, gdzie nie muszę myśleć. Czuję, jak moje serce zwalnia. Połknęłam garść tabletek na obniżenie ciśnienia. Idę do ciebie, mamo! W końcu, nareszcie do ciebie idę! Mamusiu, poczekaj tam na mnie, niedługo będę! Przytulisz mnie wtedy, mamo? Już na zawsze będziemy razem! Już nikt mi ciebie nie zabierze! Mamusiu, złap mnie za rękę! Mamo? Mamo!!!

Obudziłam się w sali szpitalnej. Boli mnie przełyk, każdy strumień światła sprawia nieopisaną katorgę. Ciężko oddycham i ledwie ruszam palcami. Jestem tak beznadziejna, że nawet zabić się nie potrafię. Nie dziwię się, że mnie nie chciałaś. Do niczego się nie nadaję. Ojciec przyszedł nad ranem, mówił, że miałam płukanie żołądka. Gdyby nie W., która podała mi szybko wodę z sodą oczyszczoną, już by mnie nie było. I kto ją o to prosił?! No kto?! Wrzeszczy, pyta komu próbowałam zrobić na złość. Nie chce mi się z nim rozmawiać, więc milczę. W szpitalu stanowczo odmawiam jedzenia. Jestem wycieńczona. Ważę 39 kg przy wzroście 160 cm i mam to głęboko w dupie. Podają mi jedzenie dożylnie. Nie chcę żyć. Błagam, niech mnie ktoś zabije…

Mamo, mam 24 lata. Przez 3 miesiące uczęszczałam na terapię zamkniętą w szpitalu psychiatrycznym. Zdiagnozowali u mnie ciężką depresję i zaburzenia osobowości. Nauczyłam się wiele o sobie, ale również o tobie. Przepraszam cię, mamo, za wszystko. WIEM DLACZEGO to zrobiłaś. Teraz już wiem. Wiem, jak okropna jest depresja, bo sama z nią walczę. Mam do ciebie żal, że nie poszłaś się leczyć. Tęsknię za tobą, ale cię rozumiem. I ogromnie ci współczuję, mamusiu, że ci się nie udało. Obiecuję ci, że nigdy się nie poddam.

Mam 26 lat. Zostałam matką! Mamo, masz wnusia! To cud, że urodziłam zdrowe dziecko. Po walce z rakiem, lekarze mówili, że nie będę mieć dzieci. Życie pisze jednak różne scenariusze. Bywa ciężko. Nie cierpię laktacji, brzuch boli mnie po cesarce, mam kuriozalne zapalenie pęcherza i mały budzi się co 3 godziny. Zdarza się, że płaczę. Nie wiem, czy sobie poradzę… ale właśnie wtedy, kiedy dopadają mnie czarne myśli, patrzę na moje śpiące szczęście i powtarzam jak mantrę: “Nie zostawię cię, perełko. Będę walczyć. Będę walczyć”.

Od samobójczej śmierci mamy minęły 23 lata. Magda odwiedza jej grób ze swoim dwuletnim synem i przyszłym mężem. Choć doskonale poznała mechanizmy choroby, która wielu popchnęła do ostateczności, to przyznaje, że wciąż tęskni i opłakuje odejście tak ukochanej osoby. Do wszystkich tych, którzy wciąż zmagają się ze swoimi demonami, moja rozmówczyni kieruje swój apel:

Błagam was, przestańcie obierać sobie życie!

Nie bójcie się prosić o pomoc, nie bójcie się mówić, nie wierzcie w zaściankowe myślenie naszych dziadków, że psychoterapia to tylko napędzanie machiny pieniądza! Nie osierocajcie swoich dzieci, skazując je na długoletnie męki i cierpienia! Błagam, próbujcie walczyć, bo da się z tego wyjść! To jest możliwe!

Szekspir pisał: „Życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne”.

DA SIĘ. TO JEST MOŻLIWE.

Antydepresyjny Telefon Zaufania:
(22) 654 40 41

Forum o depresji i zaburzeniach nerwicowych:
www.depresja.ws

Share on Facebook0Tweet about this on TwitterEmail this to someone

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close