Helikopter czy kosiarka? Sprawdź, jakim typem rodzica jesteś

Zaangażowanie w rodzicielstwo jest oczywiście korzystne, ale uwaga! Łatwo można przekroczyć pewną granicę ingerencji, za którą następuje zablokowanie naturalnego rozwoju potencjału dziecka.

Wielu z nas, wspominając swoje dzieciństwo, pamięta wędrówki po ulicach z przyjaciółmi, i dużo świetnych zabaw na zewnątrz. Po szkole jadło się na szybko zupę i wybiegało na dół, gdzie już czekali nasi znajomi. W wakacje można było wyjść już rano i dzięki dobrej pogodzie zostać długo, dlatego pod koniec lata każdy miał już na koncie pokaźną kolekcję przygód, blizn i wspomnień na całe życie.

Czy takie wspomnienia to już tylko nostalgia? Jedno jest pewne – poziom zaangażowania rodziców i nadzoru w latach 70 czy 80 nie był równy dzisiejszemu.

Niedawne badania dzieci w wieku 8-12 lat wskazały na następujące wnioski: zabawy w mieszkaniu są dziś normą, większość dzieci nigdy nie spryskała się w kałuży, a odległość, na jaką mogą się oddalać dzieci od domu zmniejszyła się o 90 procent w stosunku do tej z 1970 roku.

Rodzicielstwo zmieniło się nie tylko pod względem tego, co dziś jest uważane za bezpieczne dla dzieci. Rodzice martwią się obecnie bardzo o wpływ ich wychowania na dzieci i czują się odpowiedzialni za dostarczanie dzieciom strumienia stymulujących działań w sposób, który kiedyś uszedłby za absurdalny.

Doprowadziło to do pojawienia się dwóch pokrewnych stylów rodzicielskich: helikoptera i kosiarki do trawy.

8-letnia Kasia z podwarszawskich Marek chodzi: 2 razy w tygodniu na angielski, raz na tenisa i raz na tańce. W weekendy natomiast rodzice zabierają ją często na konie.

Co poczuliście, czytając ten opis?

Styl rodzicielski helikopter:

Jak sama nazwa wskazuje, spędzają dużo czasu na unoszeniu się. Zawsze są blisko swoich dzieci, gotowi wejść do środka, kierować, pomagać lub chronić (zwykle zanim to będzie konieczne).

Styl rodzicielski kosiarka:

Rodzice kosiarki są zawsze o krok przed swoimi dziećmi, wygładzając im drogę i starając się, aby nic im się nie stało.

Obydwa style łączy odbieranie dzieciom odpowiedzialności, które przejawia się w podejściu do dziecka również w przyszłości: najpierw tacy rodzice narzekają na nauczycieli, kiedy dziecko dostanie złą ocenę, a potem… są w stanie skrytykować pracodawcę za to, że ich dziecko nie dostało posady.

Zarówno rodzic helikopter jak i kosiarka kieruje się chęcią zapewnienia dziecku bezstresowego dzieciństwa. Ale takie podejście odbiera dziecku możliwość nauczenia się wychodzenia z trudnych sytuacji.

Jest niezbędne, aby dzieci mogły swobodnie podejmować odpowiednie ryzyko poprzez zabawę na świeżym powietrzu. W grupie innych dzieci, będącej odpowiednikiem społeczności z którą będą się zderzać w życiu w różnych sytuacjach, mogą uczyć się m.in.:

– skutecznej komunikacji
– umiejętności przekonywania innych do swoich pomysłów
– wysłuchiwania i szanowania innych
– testowania swoich limitów
– rozwiązywania problemów

Ciągłe interweniowanie i zapewnianie dzieciom różnych możliwości nie jest dobre dla ich rozwoju.

To normalne i bardzo korzystne dla dzieci żeby się nudzić!

Nuda wywołuje kreatywność, podczas gdy stała stymulacja, nawet w postaci najlepszych zajęć dodatkowych tę kreatywność zabija.

Kolejna ważna rzecz: dzieci, których rodzice częściej interweniują, o wiele częściej doświadczają lęku. Rodzic- ratownik zmniejsza zaufanie dziecka do siebie samego.

Dziecko widząc, że rodzic chce mu we wszystkim pomagać, czuje podświadomie, że działania rodzica wynikają z braku zaufania w to, że dałoby sobie radę same. I w skutek tego samo przestaje wierzyć w siebie.

Badania przeprowadzone wśród studentów uczelni wyższych pokazały, że im większego stopnia helikopterów rodzicielskich doświadczyli, tym większy był wśród nich współczynnik depresji i niepokoju oraz zaburzeń lękowych.

Jednak każdy kij ma dwa końce!

Z drugiej strony, te same badania dowiodły, że uczniowie, których rodzice pozwalali na wszystko (a takich niestety wciąż przybywa), częściej wykazywali cechy charakterystyczne dla narcyzmu i oczekiwali, że życie powinno być tylko łatwe i przyjemne, co wpływało m.in. na zdolność budowania szczęśliwych związków z innymi.

Czyli jaki powinien być rodzic?

Ciepły, kochający, wspierający kiedy to potrzebne, ale równocześnie dający dziecku sporą dozę wolności i przestrzeni do tego, aby mogło rozwijać w sobie poczucie sprawczości i bezpieczeństwa.

Właściwa równowaga nie jest wcale taka prosta, i każdy rodzic miewa chwile, kiedy nie wie, jak powinien postąpić. Ponad 50 lat temu pediatra i psychoanalityk Donald Woods Winnicott przedstawił pojecie „wystarczająco dobrego rodzicielstwa”. Pokazał, że rodzice, którzy okazywali dziecku miłość, stwarzali stymulujące środowisko, ale z umiarem, wyznaczali granice i nie naciskali na dzieci za bardzo – posiadali dzieci z największym poczuciem własnej wartości i bezpieczeństwa.

A to chyba najpiękniejsza rzecz, w jaką możemy wyposażyć dziecko na przyszłość, prawda?

Share on Facebook0Tweet about this on TwitterEmail this to someone

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close