Historia Grubej (i) Dziewczyny

Znam je obie. Tę pierwszą lepiej. Nazwijmy ją Grubą. Najpierw siedziałyśmy razem w szkolnej ławce, potem wspólnie studiowałyśmy i zaczynałyśmy dorosłe życie na własny rachunek. Tę drugą – Dziewczynę – poznałam po kilku latach pracy. Różniły się od siebie bardzo, ale miały wiele wspólnego, przede wszystkim wspólne rozterki.

W zdrowym ciele…

Gruba ma może z dziesięć lat, kiedy w jej szkole organizowane są dodatkowe zajęcia sportowe na położonym nieopodal basenie. Biorą w nich udział prawie wszystkie dzieci, koleżanki i koledzy Grubej. Ona oczywiście nie, choć wszyscy proszą i namawiają. Gruba jednak nie cierpi lekcji wychowania fizycznego, są jej prawdziwą zmorą, powodem stresu, wręcz śnią jej się po nocach. Jeśli to tylko możliwe, ćwiczy w długich dresowych spodniach, nie wyobraża sobie więc, że miałaby wystąpić w stroju kąpielowym przed połową szkoły. Po prostu NIE i koniec! Ale to nie tak, że Gruba nie lubi sportu. Jeździ na rowerze, czasem zdarza jej się w domu ćwiczyć. Brzuszki, przysiady, przez pewien czas nawet biega, oczywiście nie wzdłuż ulicy, bo jak to? Taka gruba i nie wstydzi się biegać? Ale to tylko sportowe „zrywy”, do których nigdy się zresztą nie przyznaje. Częściej opowiada o tym, że ogląda piłkę nożną czy skoki narciarskie. Sport w praktyce i w towarzystwie odpada, choć gdyby tylko chciała, znalazłaby coś dla siebie, np. piłka ręczna, w którą dużo grywa się w jej szkole. Daje radę, ale nie chce się rozwijać. Zabija ją wstyd. O basenie nie ma więc mowy jeszcze przez wiele lat.

Dziewczyna jest w okolicach trzydziestki. Jej ciało dalekie jest od wymiarów modelki, ale ma za sobą pewną historię, która sprawia, że decyduje się na naukę pływania. Dwa albo i trzy razy w tygodniu z własnej woli wskakuje w strój kąpielowy i bez skrępowania przechodzi po płycie miejscowego basenu, naturalnie spotykając znajomych. Mało tego – potrafi przebrać się w towarzystwie innych ludzi, nie myśląc obsesyjnie o tym, jak niedoskonale wygląda. Dodatkowo jeździ na rowerze i biega, często pokonując odcinek wzdłuż najbardziej ruchliwej ulicy swojego miasta i mijając stojących w korku kierowców. Naturalnie, przyglądają się jej, ale Dziewczyna nie zastanawia się, co myślą – czy krytykują jej wygląd, czy śmieją się z wolnego tempa, czy może podziwiają. Jest zadowolona, że przebiega sześć, siedem, a nawet więcej kilometrów, choć oczywiście jest to bardziej trucht niż prędkość na miarę lekkoatletycznych mistrzostw czy nawet zawodów wojewódzkich.

Jem, żeby żyć czy żyję, żeby jeść?

Gruba nie zabiera kanapek do szkoły ani do pracy. W podstawówce chodzi na obiady i może to tam, a może wcale nie, jakiś głos mówi jej: „Taka gruba i jeszcze je!” Słyszy to zdanie w swojej głowie przez wiele lat, dlatego też wstydzi się jeść w obecności innych ludzi. Zwyczajnie ją to krępuje, może stresuje. Zamiast spakować rano kanapkę, je śniadanie w domu, a po powrocie rzuca się na wszystko, co ma pod ręką, nie zważając na porę dnia i ilości. W „najlepszych” latach potrafi zjeść dwa talerze zupy, a do tego chleb z masłem, o drugim daniu nie wspominając. Nie obce są jej słodkie i słone przekąski. Te często wygrywają w jej dorosłym życiu, kiedy wpada do sklepu po pracy po „coś do jedzenia” i – wiedząc, że powinna darować sobie kolejny batonik albo paczkę chipsów – myśli: „No jak to! Pracuję i będę sobie odmawiać jedzenia!” Najchętniej konsumuje to w samotności, nie lubi jeść wśród ludzi. Jedzenie – jak się później okazuje – traktuje jak nagrodę, która w pewnym sensie daje jej radość. Na szczęście Gruba ma wypracowane dwa dobre nawyki: nigdy nie wychodzi bez śniadania i nie podjada w nocy.

Dziewczyna minimum godzinę poświęca na przygotowanie posiłków na cały dzień. Jedna z jej kuchennych szafek wypełniona jest lunchboxami w różnych kształtach i kolorach. Nie wyobraża sobie bez nich życia. Zabiera je każdego dnia do pracy, ich ilość czasem zwraca uwagę innych. Ale Dziewczyna nie ma z tym problemu. Lubi opowiadać o tym, co dziś przygotowała i jakich użyła składników, lubi częstować innych, lubi też jeść i nie jest dla niej problemem, że ktoś patrzy. Bardzo pilnuje regularności, zdarza się więc, że je idąc ulicą czy jadąc pociągiem, nie ma problemu ze skonsumowaniem owsianki na służbowym zebraniu. Organizując sobie dzień, zawsze pamięta o tym, że musi mieć czas na posiłek. Jeśli wie, że nie da rady zjeść obiadu w domu, przygotowuje taki, który może zjeść w pracy, np. naleśniki. Oczywiście z pełnoziarnistej mąki, bo Dziewczyna nauczyła się czytać składy. Na zakupy chodzi dwa razy w tygodniu, zawsze z perfekcyjnie przygotowaną listą. Nie przychodzi do sklepu „po coś do jedzenia”, jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o to, co będzie miała na kolację za trzy dni. Na rodzinne obiady, które są dość częste, również przywozi swoje jedzenie, chyba, że mama przygotowuje coś, co może zjeść. Nikt nie gniewa się za to, że przyjeżdża z lunchboxem. Wyjątkiem są wyjścia i imprezy w lokalu. Nie unika ich. Od czasu do czasu pozwala sobie na piwo, lody czy kawałek pizzy albo po prostu wybiera sałatkę, taką bez majonezu. Tradycją jest niedzielne ciasto. Nie martwi się, że ktoś patrzy, jak pochłania jabłecznik. Ba! Nawet pokazuje to na Instagramie!

Nie szata zdobi człowieka

Kupowanie ubrań zazwyczaj kończy się dla Grubej płaczem. Jak ładne, to za małe, pasują tylko bluzki i spodnie z konfekcji dla pań po pięćdziesiątce, a przecież Gruba jest nastolatką. W szkole podstawowej najczęściej nosi ciemne spodnie i sztruksową koszulę albo bluzę, oczywiście musi być ona szeroka i długa, by obowiązkowo zasłonić biodra. Z biegiem lat jest może nieco lepiej, przede wszystkim Gruba zaczyna sama chodzić na zakupy, ale i tak nieczęsto trafia z rozmiarem w taki styl, jaki noszą jej koleżanki. Jakoś jednak sobie z tym radzi i w gruncie rzeczy często kupuje ubrania, choć trudno znaleźć ładną rozkloszowaną sukienkę czy spódnicę, o jakiej marzy, w rozmiarze 52. Czasem decyduje się na coś, co nie jest spełnieniem jej wyobrażeń, ale po prostu na nią pasuje. Po latach usłyszy, że nosi fajne ciuchy i wszyscy ją podziwiają, że pomimo rozmiaru, potrafi tak ładnie je dobrać. Podczas wakacji w upalne dni zakłada getry, np. pod sukienkę. Nie może przecież pokazać tych grubych nóg!

Dziewczyna, rozmiar 40 albo 42, nie ma problemu z kupowaniem ubrań. Pasują na nią dżinsy z galerii, może też pożyczać ciuchy od rówieśniczek i wymieniać się z nimi. Nie ma trudności z dopięciem fajnej kurtki, która wcale nie musi sięgać kolan i zakrywać tego czy owego. Oczywiście ma swoje kompleksy, które ją ograniczają, ale są to kompleksy mieszczące się w „kompleksowej normie”. Dziewczyna ma świadomość, jak zatuszować swoje niedoskonałości, ale mało w jej szafie luźnych oversizowych ubrań. Namiętnie gromadzi rozkloszowane sukienki i spódnice – w groszki, w kwiatki, gładkie, zwykle przed kolano. Lubi je i wie, że są świetnym sposobem na szerokie biodra, bo jednak takie ma. Nie jest dla niej problemem chodzenie po mieście w szortach kończących się w połowie uda, legginsy właściwie służą tylko do biegania w chłodniejsze dni. Często jednak zdarza się, że trudno kupić jej jakiekolwiek ubranie. Jest pod tym względem wybredna, bo wie, że może wybrzydzać. Nie musi kupować tego, w co się mieści, kupuje to, co jej się podoba.

Lustrzane odbicie

Gruba, pomimo wszystko, jest osobą towarzyską. Ma grono koleżanek i kolegów, dobrze się uczy, jest przewodniczącą klasy, działa w samorządzie szkolnym. Nie stoi na uboczu. Jest też dobrą aktorką, bo nikt nie widzi tego, jak bardzo nie lubi siebie. Trwa w przekonaniu, że nadmiar kilogramów jest jej największym ograniczeniem. To one powodują, że nie może żyć tak, jak chce. Nie może iść na basen, tak jak chce; nie może ubrać się, tak, jak chce; nie może pójść na dyskotekę, bo będzie źle wyglądała; nie lubi biegać w towarzystwie, bo zrobi to najwolniej; nie lubi jeździć na klasowe wycieczki w góry, bo będzie szła ostatnia, poza tym jej koleżanki wystąpią w krótkich spodenkach i topach, a ona ma zbyt wielkie uda i masywne ramiona. Jest przekonana, że gdyby tylko schudła, mogłaby osiągnąć dużo więcej, obraża się jednak niemal śmiertelnie, gdy ktoś z rodziny jej to sugeruje. Jest często chwalona i doceniana – za ładne i bezbłędne wypracowania, życzliwość, ciekawe pomysły, pracowitość. Jest chyba lubiana, ale nie wzbudza sympatii u siebie samej. Gruba to mistrzyni tłumaczenia swoich sukcesów : „Udało mi się, bo to bardzo proste, to żadna sztuka napisać takie wypracowanie, każdy to potrafi.” „Dostałam piątkę – to żaden sukces, tak ma po prostu być.” Gruba jest też mistrzynią zaczynania zmian – od jutra, od pierwszego, od poniedziałku, po urodzinach, od nowego roku…

Dziewczyna i Gruba są bardzo podobne w ocenianiu siebie. Ta pierwsza mogłaby już złożyć pokaźną książkę z komplementów, które usłyszała od ludzi po wielkiej zmianie siebie. „Pięknie wyglądasz!”, „Jesteś niesamowita!”, „Jak to zrobiłaś?”, „Ale się zmieniłaś!”, „Jesteś teraz bardziej pewna siebie!” – te słowa budują i to bardzo, ale Dziewczyna wciąż uważa, że wszystkie jej sukcesy „to przypadek, bo każdy to potrafi”. Nadal jest mistrzem w odbieraniu sobie zasług, nie czuje, że robi coś szczególnego, bo „skoro ja potrafię to zrobić, to znaczy, że zrobi to każdy i nie jest to nic wielkiego”. Choć wielu z jej otoczenia w to nie uwierzy, często waży słowa i zastanawia się, czy coś powiedzieć i czy to nie sprawi, że ktoś oceni ją jako gorszą i głupszą. Nie stoi na uboczu, ale swoją pewność siebie buduje od nowa i jest to jeszcze bardzo niska konstrukcja.

Spotkanie

Gruba i Dziewczyna spotkały się trzy lata temu w gabinecie dietetyka. Tam zaczęła się wielka zmiana, tam Gruba zrozumiała, że zdrowy styl życia, to nie ograniczanie jedzenia, ale jego właściwe dobieranie i spożywanie regularnie. W ten sposób zaczęła się przeistaczać w Dziewczynę. Próg gabinetu przekraczała pełna obaw, że za chwilę usłyszy ostrą reprymendę za to, że ma 28 lat i TYLE waży. Nic takiego się nie wydarzyło. Bardzo miła i kompetentna pani dietetyk postawiła sprawę zadaniowo i określiła wagę, jaką trzeba osiągnąć.

Dziś Grubą i Dziewczynę różni 51 kilo. Dziewczyna robi wiele rzeczy, które wcześniej były poza jej zasięgiem. Jej poczucie własnej wartości rosło proporcjonalnie do spadającej wagi, ale w swoim wnętrzu, czyli tam, gdzie nikt nie widzi, nadal jednak jest Grubą. Potrafi powiedzieć sobie: „Uda Ci się! Zrzuciłaś 51 kilo, nie każdy to potrafi!”, szybko jednak odzywa się dobrze znany głos: „Przecież to wcale nie było trudne, to nic szczególnego.” Dziewczyna w trakcie swojej zmiany bardzo pilnowała… swojej głowy, nie chciała popaść w samouwielbienie i bała się, że ktoś może jej to zarzucić. Miała też jednak świadomość, że chudnie nie po to, żeby się chować, tylko żeby wyjść i osiągać to, do czego wcześniej nie była zdolna. Jest wrażliwa na swoim punkcie, choć krytykę przyjmuje nieco lepiej niż kiedyś. Wzmocniła swoją samoocenę, bywa że jest brawurowo pewna siebie, ale potem potrafi zabijać się własnymi myślami.

I Gruba, i Dziewczyna to ta sama osoba, którą dobrze znam. Wiem, że pilnuje, aby na zewnątrz nie wrócić do bycia Grubą (choć jej figura daleka jest od ideału) i walczy, żeby pozbyć się Grubej ze swojego wnętrza. Choć im nie dowierza, to jednak podziwia tych, którzy mówią: „Jestem gruba i dobrze mi z tym”. Jeżeli jest to szczere, to szczerze przybija Wam piątkę, bo to znaczy, że nie macie problemu ze swoją samooceną. Jeśli jednak jest Wam bardzo źle ze swoim ciałem, to wiedzcie, że naprawdę można je zmienić. I uwierzcie, że naprawdę warto!

Share on Facebook0Tweet about this on TwitterEmail this to someone

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close