PRL był hygge

W ostatnią sobotę graliśmy z ojcem w wojnę. Po pierwszej przegranej przeze mnie partii odważyłam się wreszcie zapytać:
– Otworzył ojciec wreszcie prezent, który dostał ode mnie pod choinkę?
– Tak, skarpetki – nawet nie udawał, że się cieszy – jakieś takie grube.
– To dobrze, będzie ojcu ciepło – nie chciałam się żalić ile czasu mi zajęło najpierw wymyślenie, a później znalezienie odpowiedniego prezentu dla człowieka, który nie cieszy się z niczego,
– Nie będę ich nosił. Do butów mi się nie zmieszczą.
– Ale tato, przecież to nie są skarpety do butów, tylko do domu!
– Do kapci?
– Zamiast kapci. To zgodne z najmodniejszą filozofią hygge.
– Czym?
– Duńskim sposobem na szczęście. Z badań wynika, że Duńczycy są najszczęśliwszym narodem na świecie. I oni na to szczęście mają sposób, hygge właśnie. Nie chce być tato szczęśliwy?
– Ale ja jestem szczęśliwy – powiedział z tą samą co zawsze ponurą miną – a poza tym co, miałbym być szczęśliwy, jak założę za grube skarpety? Ja jestem szczęśliwy jak rachunki wszystkie na czas popłacę.
– Oj tato, tu nie chodzi przecież tylko o skarpety! Skarpety to tylko jeden z elementów, chodzi o nastrój, o oświetlenie, o to żeby nie było za jasno.
– No przecież ja też mam dwie żarówki wykręcone, tylko jedna się świeci, dzięki temu płacę niższe rachunki za prąd.
– No niby tak… ale świeczki. O! Tu chodzi o to, żeby zapalić świeczki.
– Świeczki to się paliło za komuny, jak prąd wyłączali.
– No wiem, ale oświetlenie to nie wszystko. Ważni są ludzie i spotkania towarzyskie, spotykać się przy kawie i kawałku ciasta, które najlepiej samemu upiec.
– Też mi nowość. Przecież matka codziennie wołała sąsiadki na kawę i zawsze piekła ciasto. A na niedzielę jeździliśmy do ciotki Joli na wieś i też z pustą blachą się nie jechało. Zresztą ciotka też zawsze miała napieczonego jakiegoś kruszona czy innego drożdżowca.
– Aaa, drożdżowca! A czy tato wie, że duńskie “romkugler”, czyli słodkie kule z resztek o posmaku rumowym to też element hygge i są słynne na cały świat? Że można je kupić nawet w cukierni w Nowym Jorku? – triumfowałam.
– Mówisz o bombach rumowych? Bardzo popularne w PRL-u, do teraz zresztą można ją w tej małej piekarni na rogu dostać.
Traciłam cierpliwość. Ojciec najwyraźniej nie czuł klimatu.
– Tato, ale to nie w cieście rzecz. Chodzi o coś więcej, o to, żeby piec chleb na zakwasie, robić samemu wędliny, zamiast kupować przetworzone…
– Przecież za komuny zawsze sam robiłem kiełbasę dla siebie i dla całej rodziny. I później jeździliśmy do wujka Bolka, żeby ją uwędzić, bo miał beczkę i ogród. Mięsa wtedy nie można było dostać, ale my zawsze mieliśmy od ciotki ze wsi. Albo Maryla, co mieszkała klatkę obok, załatwiała z kuchni, w której pracowała. Takiej białej kiełbasy jak ja robiłem, pachnącej czosnkiem i majerankiem, w żadnym sklepie nie dostaniesz.
– Jak to Maryla załatwiała?
– No tak, pracowała, to załatwiała. Co mogła, to przyniosła. Kiedyś ludzie chętniej się dzielili. Za to mogła korzystać z naszego telefonu, kiedy chciała, wtedy tylko my w całym bloku mieliśmy. Inni sąsiedzi też korzystali, a to za kostkę masła, za kartki, a to za szalik na drutach udziergany, co kto miał, tym się dzielił.
– Aha… a oni, ci Duńczycy, to nie wychodzą z pracy później niż o 17:00. A jakby w weekend ktoś przyszedł do pracy, to uznaliby, że wariat.
– No bo wariat. W sobotę się idzie na ryby, a niedziela nie jest od pracy, tylko od odpoczynku. W PRL-u w tygodniu wszyscy kończyli najpóźniej o 15:00 i można było sobie jeszcze na działeczkę skoczyć, czy jesienią na grzyby.
– Tato mówi o tym co kiedyś, a ja o najmodniejszym przepisie na szczęście! To zupełnie co innego. Duńczycy na przykład, organizują sobie wieczory telewizyjne. Spotykają się w kilka osób i wspólnie oglądają filmy.
– A ty myślisz, że kiedyś tego nie było? To teraz każdy wsadza nos w swój ekran, a kiedyś telewizor był jeden w domu i tylko dwa kanały, cała rodzina się przy nim zbierała. Albo do sąsiada się szło oglądać, jak kto w domu telewizora nie miał, a dobry western dawali. I pilota nie było, to i człowiek się ruszyć musiał, żeby kanał przełączyć.
– No właśnie ruch! Czy ojciec wie, że Duńczycy są też znani z tego, że jeżdżą na rowerze?
– Moja siostra na wsi całe życie na rowerze do mleczarni jeździła, 12 km w jedną stronę, a za PRL-u ja też miałem swój wigry-3.
– Tato, to wszystko to gadżety. A tu chodzi o prawdziwe relacje społeczne, o to, żeby ludzie się spotykali ze sobą, spędzali ze sobą czas.
– A ile to za PRL-u ludzie w kolejkach czasu ze sobą spędzili, z pół życia! Za wszystkim trzeba było stać, układy mieć, nakombinować się, żeby wszystko dostać.
– Ale kłóciliście się wtedy, a tu chodzi o życzliwość, o to, żeby się wymienić dobrami. Żeby zrozumieć, że najlepsze rzeczy w życiu są za darmo.
– Ja tam nigdy nie lubiłem wydawać pieniędzy, zwłaszcza, jak nie było trzeba. Dawniej wciąż się wymienialiśmy, kto czym miał. Ja dałem kiełbasę, a Wiechu mi jabłek z sadu, albo truskawek z działki, z tych jabłek matka robiła mus na szarlotkę, a z truskawek dżem. Resztę owocu wrzucało się do beczki na wino. Butelkę wina dawałem Bronkowi, a on za to przynosił bimber, który razem piliśmy. On zresztą za dużo nie mógł wypić, bo Maryla córkę po niego wysyłała i zostawało dla mnie, więc byłem na plusie . I tak to się żyło wesoło z sąsiadami.
Usilnie starałam sobie przypomnieć na czym jeszcze miało polegać hygge według tego, co przeczytałam w poradniku. Pomyślałam o wygodnych ubraniach, noszonych przez Duńczyków, ale spojrzałam na wyciągnięte spodnie dresowe ojca i pocerowany sweter z łatami na łokciach i dałam za wygraną. Jak zwykle wyprowadził mnie z równowagi. Wściekłam się.
– Do ojca nic nie dociera, uparł się ojciec, że za komuny było lepiej!
– O te skarpetki ci chodzi? No nie wyrzucę ich przecież, schowam do szuflady, przydadzą się, jak ogrzewanie wyłączą. Albo jak tak ci się podobają, to ci je dam.
Wziął ostatnią bitkę. Po raz kolejny przegrałam w wojnę.
Jak on to robi, że zawsze ma lepsze karty?

Share on Facebook0Tweet about this on TwitterEmail this to someone

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close